Archiwum 03 września 2009


wrz 03 2009 w oczekiwaniu na wieczór
Komentarze: 0

No i kolejny raz się pogubiałam. Trzy lata temu w przypływie śmiałości wzmocnionej alkoholem nazwał mnie modliszką. A było to we wszystkich świetych siedziałam sama w domu, mój szczytowy  wtedy pracoholizm nie pozwolił mi pojechać do rodziców. Za pomocą jednego z inetrnetowych komunikatorów wysłał mi link do sznurowadeł i zacytował " jesteś zła, zła ja to wiem, sucho mi w gardle ty jesteś mój tlen" , po czym dodał że jestem taką modliszką i że nie chce, nie może i nie będzie już się ze mną widywał. Postanowiłam pomyśleć nad tym intensywnie, w końcu był moim przyjacielem. Dla pogłębienia swojej refleksyjności wybrałam się na stacje bo wódkę, i red bula. Z każdym łykiem coraz mocniej postanawiałam poprawę i dostrzegałam coraz więcej prawdy w tym co mówił.

Następnego wieczoru, gdy wraz z pozbywaniem się kaca pozbywałam się skruchy i zapomniałam o postanowieniach wcześniejszej nocy, zadzwonił że jest pod moim blokiem i zaraz będzie pod moim drzwiami z winem. Pod koniec butelki, nie było już we mnie żadnej skruchy czy chęci poprawy.

Minoł tydzień, a ja pijąc z nim wino w nocy, przejezdzałam palcami po lekko rozchylonych ustach,niby w zmęczeniu przeciągałam się na jego kanapie i delektowałam się tym jak bardzo mnie chce. Za każdym razem zebranie odwagi by dotknąć moich ust zajmowało mu więcej czasu. Po kilku godzinach namiętnych pocałunków uciekałam do siebie, za każdym razem był mniej śmiały. Kolejnego dnia standarwdowo byłam bardzo zajeta, by nastepnego przyjść i zachowywać się jakby nic się nie stało, a  trzy dni później opowiadać mu o tym starszym odemnie facecie z którym byłam ostnio na kolacji. Dwa tygodnie później całować go namiętnie na oczch kolezanki, by następnego dnia zalić mu się równierz przy niej że ktoś wrócił do kraju i że ten ktoś kiedyś patrzył we mnie jak w obrazek, a teraz ktoś inny czeka na niego w tym, kraju.  M. tylko zaciskał zęby gdy  mu tego kogoś i moją rywalkę przedstawiałam, a pozniej gdy zostaliśmy sami kazałam się przekonywać że jestem bardziej atrakcyjna, bardziej seksi i pytałam z która z nas wolałby być i czy myśli, że temu komuś już napewno wywietrzałam z głowy.

Tak trwało kilka miesiecy, na mikołaja kupił mi książę "szelmosta niegrzecznej dziewczynki"
, przeczytałam w dwa dni, urorsamijąc z bohaterką.

Po pewnym czasie przyszedł powiedzieć, że dziś muszę podjąć decyzje, że albo przestane się bawić i będę z nim, albo on wyjeżdza do stanów i nie chce mnnie już znać. Powiedziałam mu że to niemożliwe, że ja jestem z kimś od dwóch tygodni. Po dwóch dniach przestałam mieć ochotę być z tym kimś, bo nie dotykał tak mojej dłoni jak M. bo nie patrzyła w taki sposób...Miałam tydzień by zatrzymać M. w kraju. P. czyli ten ktoś kto spędził ze mną 2 tygodnie nie był zaskoczony moją decyzją.

Tym razem M.  odwrócił twarz, gdy zblizałam do niego usta, a mnie ani odrobinę to nie zraziło. Zaimponował mi. Następnego dnia to on już szukał moich ust. Namiętne pocałunki na klatce schodowej na czerwonych światłach w aucie, w korakach. To trwało 3 dni. Trzeciego dnia spędziliśmy też namiętną noc. Następnego odwiozłam go na lotnisko, poleciał do stanów. Autentycznie tęskniła, byłam wyjątkow grzeczna, czułam ze niedługo wróci. Wrócił po 3 tygodniach, zadzwonił gdzie jestem bo on czeka na mnie pod moim mieszkaniem. Po miesiącu mieszkaliśmy razem. Myślałam wtedy, że mogłabym nawet nastepnego dnia za mniego wyjść. Minoł rok a ja stawałam się coraz bardziej wymagająca, potrzebowałam większej ilości deklaracji, wyznań. Juz krzyczeliśmy na siebie, oczywiście im wieksza była bitwa tym namiętniej godziliśmy się.  Kilka razy wyrzucałam go, albo sama się pakowałam zawsze jakoś mnie zatrzymywał, mówił że nie może pozwolić mi odejść i ten jego głos. Wiem , że mnie kochał. Nie był jednak wystarczająco wylewny, wystarczająco towarzyski, a ja potrzebowałam wielkich gestów.

Nadszedł czas rozstania, prawdę mówiąć im blizej było zamieszkania osobno tym bardzie liczyłam że jednak ono nie nastąpi. W dniu wyprowadziki postanowiałam przełamać się i powiedzieć nie, że nie chce. Przeryczałam dwa dni wziełam na żądanie w pracy, nie wychodziłam z domu. Za każdym naszym spotkaniem było mi coraz trudniej, długie świdrujące spojrzenia w oczy. I nic...

Odswierzyłam dawne znajomości, przed podjęciem ostatecznej decyzji postanowiłam, napisać mu ze zaczynam się z kimś spotykać i nic troche zgryzliwy sms, ale nic wiecej. A teraz jestem zaręczona z  nowym P. a  z każdym dniem tesknie za M. coraz bardziej. Nie potrafiłam powiedzieć nie...

Teraz ukrywam się przed narzeczonym w łóżku M. Nie to nie tak , M nie ma w mieście zostawił mi klucze żebym mogła pomyśleć pobyć sama. Dziś wróci tylko na jedna noc przejazdem. Wczoraj probowałam odwołać zaręczyny, nie udało mi się, poczułam tylko wielkie obrzydzenie do siebie...

Dziś wróci M. wieczorem wychodzi na piwo z kolegami, później pewnie wróci tu. Chciałabym się z nim upić winem... Chciałabym żeby chciał wejść do tej samej wody. Gdy zostawiał mi klucze rozmawialiśmy, powiedział że  teraz możemy myśleć wiele rzeczy, ale po co się angażować, żę on już jedna taka historie zna i nie potrzebuje powtórki z rozrywki, a za rok czy za dwa kolejnego P.

I teraz za kilka godzin będziemy sami w mieszkaniu, mam tu tylko kilka ciuchów mogę ubrać jego koszulke i jeany albo te chorenie seksi bluzke z czarnym dekoltem, której jeszcze nie widziała.

Tydzień zrobiła nam popisową kolacje, wymkęło mu się też "kochanie", ale powiedział też że już nie jest o mnie zazdrosny... Wiem, że mogę go uwieść, ale po co? Mogło by być namiętnie, ale co z tego.

Może faktycznie za rok zjawi się kolejny P.?

widoczna : :